Terapia jąkania metodą prof. L. Arutiunian: - Skuteczność terapii jąkania - Terapeuta jąkania - logopeda czy psycholog? - Metody behawioralne w terapii - Czy każdy jest w stanie ją ukończyć - Odpowiedzialność terapeuty, prawa pacjenta - Reklama terapii jąkania, a etyka

Szukaj na tym blogu

piątek, 21 października 2016

Krytyczne spojrzenie na terapię jąkania opartą na metodzie prof. L. Arutiunian z perspektywy czasu – wesja nowsza

©Stutter.Stutter@gmail.com, Udzielam zgody na powielanie tekstu i zawartych w nim idei pod warunkiem podania źródła Uwaga:Tekst w trakcie tworzenia, to kolejna wersja beta :) - 7.10.2017
Bardzo proszę o krytyczne uwagi byłych Pacjentów oraz Terapeutów
tej terapii.

Ten tekst należy traktować jako uzupełnienie poprzedniego Spojrzenie na terapię jąkania metodą prof. L. Arutiunian

Poniżej prezentuje swoje osobiste opinie o terapii, pacjenta któremu się nie udało, który był tym kiedyś bardzo sfrustrowany. Uwzględniłem także wypowiedzi i opinie innych sfrustrowanych pacjentów biorących udział w tej podobnej terapii, a które znajdowały się na stronie "Jakanie - Terapia - Fakty i mity" oraz w jej księdze gości, prowadzonej przez byłego pacjenta terapii jąkania, oraz na stronie Demostenes.eu. Do napisania tego tekstu skłoniły mnie informacje jakie do mnie dotarły o nowych pomysłach w tej Terapii, a które wprawiły mnie w zdumienie.

Proszę wybaczyć daleko idący krytycyzm i przejaskrawienie faktów. Chciałem przy tym zaznaczyć, że nie wszyscy Terapeuci stosujacy metodę prof. Lili Arutiunian prowadzą ją w tak ekstremalny sposób jak to opisano poniżej.

Metoda i przebieg terapii

Autorką metody jest prof. Лили Арутюнян (Андронова) w transktypcji: Lilii Arutiunian (Harutyunyan). O metodzie Terapii można dowiedzieć się z wykładu Pani Profesor, jej książki "Jak leczyć jąkanie" - Lilia Arutiunian (Andronov), Moskwa 1993, oraz strony WWW Pani Profesor.

Profesor pisze o "triadzie jąkania" będącej fundamentem drzewa jąkania: "Pierwszy korzeń to niepłynność mowy. Drugi - uczucie niepokoju towarzyszące jąkaniu, napięcie emocjonalne związane z aktem mowy. Trzeci korzeń - to chęć ukrycia wady, związana z uświadomieniem sobie faktu jąkania." Elementy triady wzajemnie się wzmacniają utrudniając ich pozbycie się.Wg niej "Oderwanie się od jąkania, tylko wtedy przebiega szybko, kiedy my działamy od razu we wszystkich trzech kierunkach i dokładnie niszczymy całe drzewo jąkania, nie zostawiając ani jednego korzenia, ani jednej gałązki". Jest więc to bardzo radykalna koncepcja leczenia jąkania ....

Terapeuci informujący, że stosują metodę prof. Lilii Arutiunian dość ogólnikowo przedstawiają na swoich stronach metodę terapii np.:
Wrocławski Ośrodek Leczenia Jąkania „Fluens” - informacje o metodzie
Centrum Terapii Jąkania w Szamocinie – o terapii
oraz jej przebieg np.:
Centrum Terapii Jąkania w Szamocinie – przebieg terapii
Wrocławski Ośrodek Leczenia Jąkania „Fluens” - przebieg terapii

Ze zdumieniem zauważyłem, że Terapeuci, którzy kiedyś wszem i wobec chwali się, że stosują metodę prof. Lili Arutiunian, oraz że mają jej certyfikaty obecnie zmienili taktykę i twierdzą, że stosują swoją autorską metodę, nic nie wspominając o metodzie prof. Lilii Arutiunian, np.:

mgr Ewa Galewska - Klinika Leczenia Jąkania – model terapeutyczny

mgr Ewa Galewska - Klinika Leczenia Jąkania – przebieg leczenia

Dawid Tomaszewski – NowaMowa (New Speech) – kurs podstawowy

Jest szczególnie zastanawiające w przypadku Pani mgr Ewy Galewskiej posiadającej certyfikat II stopnia prof. Lilii Arutiunian. Dlaczego ukrywane jest wykorzystywanie metody prof. Lilii Arutiunian? Czyżby mój blog przyczynił się do tego?

Nie, to przecież chyba niemożliwe, aby nie potrafiąc odpierać moich zarzutów dotyczących sposobu prowadzenia terapii na bazie metody prof. Lilii Arutiunian, niektórzy Terapeuci postanowili udawać, że moja krytyka ich nie dotyczy.

Cel terapii

Niektórzy terapeuci pracujący tą metodą sugerują, że celem tej terapii jest wyleczenie z jąkania. Sugerują, że każdy pacjent może wyleczyć się z jąkania pod warunkiem dokładnego wypełniania zaleceń Terapeuty.

Prawdziwym celem terapii jest zastąpienie mowy jąkanej - nowym wzorcem mowy – wolną płynna mową. To jest cel realny - możliwy dla do osiągnięcia, ale jedynie dla bardzo nielicznych, kosztem ogromnej pracy, pod warunkiem pewnych predyspozycji psychicznych. W mej opinii i nie tylko mojej terapia ta, zwłaszcza w ortodoksyjnych wykonaniach, jest przydatna jedynie dla osób o mocnej psychice, umiejących sobie radzić ze stresem - dla twardzieli, bo im nie powinna zaszkodzić – na pewno nie dla małych dzieci.

Dla osób wrażliwych, o dużym poziomie lęku - zwłaszcza lęku społecznego - terapia jest często ogromnie trudna i może przynieść znacznie więcej szkód niż pożytków. Tymczasem wg mnie większość osób jąkających się wykazuje wysoki poziom lęku społecznego. Niewątpliwie lęk społeczny osób jąkających się jest, w znacznej mierze, wynikiem traumatycznych przeżyć związanych z jąkaniem. Jąkanie ma tą nieprzyjemną cechę, że nasila się ono wtedy, gdy chcemy dobrze wypaść w kontaktach innymi, co prowadzi do ogromnej frustracji. Tym większej, że niemal wszystkie sposoby mające na celu zmniejszenie jąkania, koniec końców prowadzą do utrwalenia i pogłębienia jąkania.

W terapii opartej na metodzie prof. L. Arutiunian jest wiele elementów zmierzających do obniżenia lęku społecznego, ale wg mnie zbyt mało.

Główne elementy Terapii:

  1. Początkowy okres milczenia - trwający ok. tygodnia, w którym uczestnicy nie rozmawiają ze sobą, ani z nikim innym; komunikacja wzajemna odbywa się za pośrednictwem tekstu pisanego np. na karteczce. W tym okresie uczestnicy Terapii uczą się postaw nowego sposobu mówienia - „Wolnej mowy”. Okres braku rozmów jest bardzo istotny – pozwala (chwilowo) zapomnieć o jąkaniu, tym skuteczniej, że jąkający się na ogół wypierają jąkanie ze swojej świadomości (ja też tak robię).

  2. Wolna mowa – uczenie się nowego wzorca mowy - począwszy od wypowiadania pojedynczych głosek i sylab, a skończywszy na prostych zdaniach, połączone z ćwiczeniami intonacji. Najważniejszymi elementami tego wzorca mowy są: ekstremalnie zwolnione tempo mowy (jedna sylaba na ok. 3 sek.), fazowanie samogłosek, „zmiękczanie” spółgłosek wybuchowych, zwartych. Wolna mowa jest synchronizowana z oddychaniem oraz wspomagana gestami ręki dominującej i ruchami głowy (kręcenie „8”) .
    Innymi istotnymi elementami
    wolnej mowy są też: skupienie uwagi na gestach ręki dominującej, kontakt wzrokowy - patrzenie w oczy rozmówcy, pewna postawa mówiącego (tzw. postawa Napoleona), unikanie napięcia, dążenie do rozluźnienia (tzw. luz), unikanie zaciskania ust (szczelinka). Stosowanie nowego wzorca mowy przez pacjenta powoduje konieczność skupienia jego uwagi na nowym sposobie mówienia, dzięki temu automatyzmy jąkania mogą zostać (chwilowo) zablokowane.

Po okresie milczenia Wolna mowa staje się obowiązującym sposobem komunikacji. Wolna mowa jest trenowana w różnych stresogennych sytuacjach np. załatwianie spraw w urzędach, wystąpienia publiczne, wywiady. Podstawowym ćwiczeniem jest jednak:

  1. Zadawanie pytań Wolną mową obcym ludziom na ulicy w bardzo wolnym tempie – ok. jedna sylaba na ok. 3 sek., z kręcenie głową „8”. Dziennie trzeba zadać nawet 30 pytań!

Reakcje ludzi są różne - od lęku, przez litość (niektórzy domyślają się głębokiego upośledzenia), po jawną agresję. Wstępem do pytań Wolną mową jest patrzenie wybranym przechodniom w oczy oraz udawanie próby mówienia do nich.

  1. Gesty ręki dominującej wspomagające mowę. Gesty te dotyczą głównie jej palców, a zwłaszcza kciuka, który powinien inicjować wypowiedź.
    Moja uwaga: Terapeuci twierdzą, że te gesty wspomagają mówienie ze względu na bliskość ośrodka mowy (ośrodek Broki - często nazywany również ośrodkiem Broca) i ośrodka odpowiadającego za ruchy palców w mózgu. Prawda jest jednak inna - gesty te mają na celu przeniesienie uwagi z okolic krtani na dłoń. W trakcie terapii gesty te są zmieniane co pewien okres, aby nie uległy automatyzacji.

  2. Ćwiczenia napinająco – rozluźniające, w tym ćwiczenia z partnerem, z elementami ćwiczeń Dennisona jako przerywnik ćwiczeń mowy. Istotnym ćwiczeniem jest patrzenie partnerowi z bliska prosto w oczy.

  3. Nauka relaksacji, odprężania się i przywoływania stanu odprężenia w trakcie mówienia. Jest to istotny element Terapii, ale traktowany zbyt zdawkowo – zasługuje on na większą uwagę, może warto sięgnąć do mądrości Wschodu, ćwiczeń relaksująco – koncentrujących, np. na bazie Jogi, Tai-Chi.

  4. Sugestia – bardzo ważny element Terapii, występuje w niej w kilku formach:

    1. Sugestia Terapeuty, że nie będziemy się jąkać - dzięki stosowaniu określonych technik poznanych na Terapii (takich jak: wolna mowa, sposób oddychania, rozluźnienie, postawa „Napoleona”, stosowania „szczelinki”) i idąca za tym wiara w wyleczenie.

    2. Oddziaływanie terapeuty o dominującej osobowości (a takimi są Terapeuci tej terapii najlepiej widoczni w mediach i mający najwięcej pacjentów) powoduje dodatkowo zaistnienie wyleczenia przeniesieniowego. Pozwolę tu sobie na obszerny cytat Pani Lucyny Jankowskiej-Szafarskiej:

Nie wierzę, że da się pozbyć jąkania czy jakiegokolwiek innego złożonego problemu w kilkanaście dni. Człowiek może przez ten czas jedynie dzięki sugestii "podczepić" się pod dominującą osobowość terapeuty a raczej trenera, przyjąć maskę osoby pewnej siebie niewidoczną nawet dla niego samego.
Psychologia nazywa to "wyleczeniem przeniesieniowym" tzn. jakby zapożyczonym od terapeuty. Kiedyś uznawano to za całkowicie bezcelowe działanie, bo ograniczone w czasie, teraz podkreśla się wartość tego stosunkowo krótkiego okresu jako dającego szansę na podbudowanie poczucia własnej wartości. Ale tylko szansę.
Żeby zmiana była trwała musi być oparta o prawdziwe wartości jaki odnajdziemy w sobie w tym czasie euforii, a nie oderwane od rzeczywistości banialuki, takie jak "Odtąd już nigdy nie będę się jąkał" albo "Jestem całkiem pewny siebie, śmiały w każdej sytuacji". A tak w ogóle to szukajmy prawdziwych wartości w samym sobie w każdym czasie, nawet jeżeli nie podjęliśmy żadnej próby terapii albo właśnie zrezygnowaliśmy z kolejnej z nich.”

    1. Sugerowanie świetlanej wizji przyszłości - jak to będzie wspaniale, gdy się wyleczymy i przestaniemy się jąkać. Terapeuta barwnie i sugestywnie opowiada jakie to sukcesy odnoszą ludzie, którzy odbyli u Niego terapię jąkania. Dowiadujemy się, że byli pacjenci Terapeuty zastali dyrektorami, dziennikarzami, prawnikami itp., takie success storys. Historyjki te były opowiadane niemal ciągle przez cały turnus i na comiesięcznych spotkaniach.

    2. Wyolbrzymianie jąkania przez Terapeutę, eksponowanie i potwierdzanie wszystkich najgorszych opinii jąkających się o sobie, o jąkaniu:

      • jąkanie jest okropne, nie do zniesienia dla słuchacza,

      • jąkający są godni politowania, pogardy; cytat: „nie zatrudniłabym osoby jąkającej się nawet jako sprzątaczki” {sic!}

      • jąkający się są kalekami - nie mają szans na normalne życie. Jedno z ćwiczeń polega na tym, że rodzic z pacjentem ma zaczepiać ludzi na ulicy i mówić: " moje dziecko jest KALEKĄ, ono JĄKA SIĘ" {sic!}.

      • wszelkiego typu stowarzyszenia osób jąkających się np. PZJ były ośmieszane, jako grupy zatwardziałych jąkałów bez przyszłości.

W podtekście był dodatkowy przekaz – tylko terapia prowadzona przez Terapeutę jest skuteczna, wszystkie inne terapie nie przynoszą dobrych efektów.

Moje uwagi: Wyolbrzymianie jąkania może mieć pewien pozytywne aspekty – jest nim zwiększenie motywacja pacjenta, który chce przestać być KALEKĄ oraz zamknięciu drogi przed pochopnym wycofaniem się z terapii.

Jednakże skutki psychologiczne wyolbrzymiania jąkania przez Terapeutę mogą być katastrofalne – mogą zwiększać lęk przed jąkaniem, zwiększać frustrację w przypadku potknięć i spowodować załamanie psychiczne po klęsce terapii.

W tej metodzie Terapeuta wyolbrzymiając jąkanie, poniżając jąkających się działa wbrew zasadom przyjętym przez większość Terapeutów na świecie! Obawiam się, że tak postępując może liczyć się z odpowiedzialnością cywilną i karną.
Byli Pacjenci, z perspektywy czasu, często nazywali powyższe zabiegi Terapeuty
praniem mózgu.

  1. Ekspozycje na sytuacje lękowe związane z kontaktami interpersonalnymi i z komunikacją werbalną, mające na celu odczulenie pacjenta. Mają one często ekstremalną postać np. wolne pytania na ulicy w tempie ok. 1 sylaba na ok. 3 sekundy, z kręceniem ósemek głową (w tym wolne pytania przez ulicę, jezdnię – krzykiem!), wystąpienia publiczne, wywiady – realizowane przesadnie wolną mową.

Moje uwagi: Bez wątpienia, jest to dla większości pacjentów najtrudniejszy element terapii, w tym dla mnie osobiście. Jak ogromną trzeba mieć determinację, aby robić z siebie publicznie dziwoląga, żeby nie powiedzieć - osoby ociężałej umysłowo.

Ekspozycja na lęki związane mówieniem, jest tym trudniejsza dla Pacjenta im wyższy jest jego poziomom lęku, zwłaszcza lęku społecznego. Z mojego punktu widzenia było to wrzucanie na głęboka wodę bez przygotowania, jeśli nie liczyć ćwiczeń z patrzeniem przechodniom w twarz, z udawaniem próby mówienia.

  • Stopniowanie ekspozycji na sytuacje lękowe, a raczej jego brak

Odpowiednio stopniowana, dostosowana do Pacjenta ekspozycja na lęk pozwala zmierzyć się z nim, wyjść mentalnie naprzeciw niemu i przezwyciężyć go. Nadmierna ekspozycja na lęk pacjenta nie przygotowanego do takiego poziomu lęku może przynieść odwrotne skutki.

Odpowiednio duży poziom stresu połączony z pozytywnymi emocjami powoduje utrwalenie nowego wzorca mowy, natomiast nadmierny stres i poczucie, że nie kontrolujemy sytuacji może powodować niszczący pacjenta dystres.

  • Terapia poznawcza – a raczej jej brak

Wadą tej Terapii jest zupełny brak pracy z emocjami wynikającymi z tych konfrontacji z lękami i stresem oraz brak elementów terapii poznawczej stanowiącej logiczne uzupełnienie tych elementów terapii behawioralnej (t. poznawczo-behawioralna – CBT).

Zadziwiającym jest w tym kontekście zakaz dzielenia się odczuciami z innymi Pacjentami, a przecież to podstawa terapii grupowej.

  • Wprowadzanie zaczepianych ludzi w konsternacje, wywoływanie u nich lęku

Nie możemy zapominać o drugiej stronie eksperymentu – napotkanych przechodniach. W oczach ludzi, których nagabywałem wolną mową często widziałem lęk (u kobiet) lub agresję (u mężczyzn). Dla mnie to było ogromnie obciążające, miałem więc pomysł, aby wyjaśniać sytuację zaczepianym ludziom, ale nie spodobało się to Terapeucie.

  1. Ćwiczenia mające na zmniejszenie lęku przed mówieniem i zmniejszenie lub wręcz likwidację napięcia w jego trakcie:

    • Zabawa mową i sytuacjami komunikacji,

    • Skupiane uwagi na wyobrażeniach w trakcie mówienia,

    • Obrazowanie w trakcie mówienia.

- Są to świetne sposoby na zmniejszenie lęku przed mówieniem, bardzo je polecam!

  1. Typowe ćwiczenia relaksacyjne.

  2. Typowe ćwiczenia logopedyczne (oddechowe, intonacyjne, artykulacyjne itp.).

  3. Uczynienie pacjenta w 100% odpowiedzialnego za wynik terapii - twierdzenie, że terapia jest w każdym przypadku w 100% skuteczna, pod warunkiem postępowania zgodnego z zasadami terapii.

Moje uwagi: Terapeuta tak twierdził pomimo, że terapia jest terapią grupową o sztywnych zasadach i nie była dokonywana selekcja pacjentów ze względu na ich stan psychiczny, predyspozycje psychologiczne, poziom lęku, głębokość zaburzeń komunikacji itp..
Przy tym podejściu metoda terapii jedynym źródłem niepowodzenia może być pacjent, bo metoda Terapii bezbłędna i uniwersalna, sam Terapeuta jest alfą i omegą, który nigdy nie popełnia błędów, jest cudownym logopedą, psychologiem, pedagogiem, socjologiem etc.
Uczynienie pacjenta całkowicie odpowiedzialnego za wynik terapii może mieć pewien pozytywny aspekt – jest nim zwiększenie motywacja pacjenta, bo tylko od niego zależy sukces. Można się domyślać, że może służyć także zdjęciu odpowiedzialności z terapeuty, w tym odpowiedzialności prawnej za wynik terapii, zniechęceniu pacjenta do ewentualnych roszczeń za nieudane leczenie.

  1. Pamiętnik pacjenta – umożliwiający Terapeucie wgląd w psychikę Pacjenta i kontrolowanie go. Jest to bardzo mocne narzędzie w rękach Terapeuty. Można sobie wyobrazić pokusę wykorzystania informacji zawartych w pamiętniku do rozgrywki w sytuacjach konfliktowych z Pacjentem lub Opiekunem (słyszałem o przypadku groźby użycia takich informacji w stosunku do Opiekunów pacjenta).

W trakcie trwania Terapii niemal całe niemal życie pacjenta jest podporządkowane terapii, ze względu na ogromna ilość stawianych przed nim zadań, zajmujacych kilka godzin każdego dnia, w tym słynne wolne pytania na ulicy od 10 do 30 dziennie. Ponadto w imię płynności mowy pacjent musi rezygnować z tego co decyduje o możliwości kształtowania normalnych relacji międzyludzkich – ze spontaniczności i ekspresji, a w szczególności ze spontaniczności mowy.

Przyczyny niepowodzeń w Terapii

Zakładając nawet, że w Terapii biorą wyłącznie udział Pacjenci z odpowiednimi predyspozycjami psychicznymi, należy mieć świadomość, że elementy terapii decydujące o początkowym niemal 100% sukcesie tracą stopniowo swą skuteczność:

  1. Nowy wzorzec wolnej mowy z upływem czasu automatyzuje się, nie wymaga już takiej uwagi. W związku z tym co pewien czas zmieniany są elementy wolnej mowy. Zmieniane są też gesty ręki dominującej wspomagające mówienie. Modyfikacje te mają na celu to, aby Pacjent musiał skupiać na nich uwagę - nie robił ich nieświadomie, automatycznie. Jednak w pewnej chwili wyczerpuje się inwencja Terapeuty …, a czasem cierpliwość Pacjenta.

  2. Przy zwiększaniu tempa wolnej mowy zachodzi duże niebezpieczeństwo powrotu starych schematów mówienia i do jąkania.

  3. Pozytywna sugestia, że Pacjent nie będzie się już jąkał, dzięki stosowaniu przez niego technik nauczonych w trakcie Terapii, działa przez krótki czas, a ponawiana już nie jest tak skuteczna

Ciekawostka: po kilku miesiącach terapii zaczęły się u mnie problemy z płynnością, a na spotkaniach jeszcze przez długi czas nie miałem z tym problemu – atmosfera spotkań, pamięć turnusu dalej działały.

  1. Ekspozycje na społeczne sytuacje lękowe (elementy terapii behawioralnej), mające na celu odczulanie tracą swą skuteczność, gdy powszednieją. Ich skuteczność jest krótkotrwała, gdyż nie jest poparta terapią poznawczą.
    Dodatkowy problem polega na tym, że Pacjent jest pozostawiony sam sobie z ogromem emocji wywołanych przez ekspozycją na sytuacje lękowe w kontaktach społecznych może sobie z nimi nie poradzić. W rezultacie
    zamiast odczulania następuje nasilenie lęków i Pacjent pogrąża się coraz bardziej.

  2. Zabawa mową i sytuacjami komunikacji mogą przestać bawić, lub z powodu lęków, że nie wypada, że to nie stosowane - nie bawiły Pacjenta od samego początku.

  3. Wyolbrzymianie jąkania traci chwilowo swą moc na pierwszym etapie płynnej mowy ‑ przez ok. 3 miesiąca po turnusie, gdy w pierwszej euforii wydaje się nam, że przestaliśmy się jąkać na zawsze.

  4. Wiara w 100% skuteczność terapii zanika, gdy mimo wykonywania zaleconych ćwiczeń, znów pojawiają się lęki przed jąkaniem i samo jąkanie. Wtedy włącza się Wyolbrzymianie jąkania przez Terapeutę - nasilając stłumione lęki przed jąkaniem. W ten sposób znów wyzwala się i nakręca mechanizm jąkania.

Terapia paradoksalnie zwiększa lęk przed jąkaniem. Wprawdzie w początkowej fazie terapii lęk ten niemal zanika pod wpływem sugestii terapeuty i pacjent wpada w euforię (na ogół bardzo wyraźnie zmniejsza się ogólny poziom lęku). Jednak z czasem lęk przed jąkaniem na ogół powoli powraca. Posłużę się fragmentem dyskusji na forum strony "Jakanie - Terapia - Fakty i mity":

3650. Terapia odwraca uwagę od samego aktu mowy - choć nadmiernie koncentruje się na płynności (stąd pierwsze niepowodzenie w terapii staje się z reguły jej kresem). Teoretyczne zaplecze terapii jest doprawdy mizerne... kciuk ręki dominującej - ośrodek Broca... bullshit. Toż byłby to cudowny lek na afazję! (nb przez pewien czas mówiłem z lewą ręką - z sukcesem; dopóki i ten ruch nie zautomatyzował się, przywracając uwagę, więc i napięcie, mowie). Blaize

3663Blaise, nie jestem do końca pewien czy "...Terapia odwraca uwagę od samego aktu mowy..."

Zgadzam się, że Terapia odwraca uwagę od krtani i jej okolic, lecz wg mnie Terapia zwiększa koncentrację na akcie mowy (fazowanie, intonacja itp) i na akcie komunikacji. Terapia podnosi poprzeczkę, a raczej kładeczkę, po której delikwent musi przejść. Psychologizator

3666. Racja Twoja, Psychologizatorze - nie odwraca. Przekłada jedynie uwagę na inne elementy tegoż: oddech, miękki start itp. W warstwie psychologicznej zaś zastępuje obsesję jąkania obsesją nie-jąkania, ze wszystkimi konsekwencjami, z fanatyzmem włącznie. All inclusive.

Terapię można porównać do wędrówki po wąskiej kładce, która nie dość, że jest wąska to jeszcze się się zwęża (bo z czasem zmniejsza się skuteczność technik terapii). Na dodatek została ona ustawiona przez Terapeutę nad przepaścią (patrz: Wyolbrzymianie jąkania przez Terapeutę). Do tej przepaści spadają nieudacznicy. Jedni nieudacznicy szybko uznają swą klęskę i porzucają terapię z przemożną świadomością klęski osobistej. Inni pacjenci dalej wierzący w przekaz Terapeuty, że dokładne wykonywanie jego zaleceń pozwoli wyleczyć się z jąkania, brną dalej nawet powtarzając wielokrotnie terapię. Bez wiedzy o: wyolbrzymianiu jąkania przez Terapeutę oraz uczynieniu go w 100% odpowiedzialnego za wynik terapii, trudno zrozumieć ten upór.

Jakie skutki psychologiczne ma wyolbrzymianie jąkania oraz uczynienie pacjenta w 100% odpowiedzialnego za wynik terapii w przypadku porażki, a porażka jest niemal pewna?

Spotkałem się z wypowiedziami byłych pacjentów terapii jąkania, którzy twierdzili, że w wyniku nieudanej terapii przeszli załamanie psychiczne, byli i tacy którzy twierdzili, że musieli się leczyć z tego powodu w szpitalu psychiatrycznym. Były wpisy na forum świadczące też o czymś gorszym.

Ocena terapii, jej skuteczność

W mojej grupie większość pacjentów nie jąkała się na spotkaniach przez cały rok od rozpoczęcia terapii. Kilka lat po terapii może jedna osoba z naszej kilkunastoosobowej grupy była w stanie nadal kontrolować swoje jąkanie. Ja nadal się jąkam, prawie w taki sam sposób, jak przed terapią. Jedyne co mi pozostało, to może trochę mniejszy lęk społeczny i nawyk patrzenia w oczy przechodniom oraz rozmówcom. Czasami robię to nieświadomie, budząc zdezorientowanie zaczepianych wzrokiem.

Czytałem na forum, że byli tacy, którzy osiągnęli cel terapii – przez jakiś czas mówili bardzo ładnie i płynnie. Niektórzy z nich byli dowodem skuteczności terapii prezentowanym przez Terapeutę w Mediach, lecz po pewnym czasie wrócili do jąkania się.

Znaczna grupa byłych pacjentów uważa, że mimo wszystko warto było brać udział w tej terapii, bo choć przez pewien czas nie czuli lęku przed jąkaniem się i się nie jąkali. To był dla nich piękny czas. Teraz się znów jąkają, ale cenią sobie świadomość, że potrafili się nie bać jąkania i się nie jakać.

Czasami myślę, że trzeba mieć co najmiej niski poziom empatii lub mieć ogromną determinację, aby dobrze się czuć w tej Terapii i spełnić wszystkie jej wymogi - bez uszczerbku dla własnej psychiki. Jak można straszyć ludzi na ulicy dziwnym zachowaniem, absurdalnie wolną mową - nie tłumacząc im dlaczego to robimy. Dla mnie lęk widziany w oczach zaczepianych osób powodował ogromny dyskomfort, z agresją radziłem sobie lepiej. Ale oczywiście to są jedynie moje odczucia i dywagacje.

Są tacy, którzy podaczas terapii żyli w nieustanym stresie nie mogąc wypełniać wszystkich zadań nakazywanach przez Terapeutę – były dla nich zbyt trudne, zbyt stresujace – przegrali z kretesem, często bywali bezlitośnie rugani na comiesięcznych spotkaniach. Czasami mialo to dla mnie formę psychicznej egzekucji. Jest mi wstyd, że w tym uczestniczyłem i nie stanąłem w ich obronie.

Jest też taka grupa, dla której Terapia nie była zbyt trudna, natomiast nie potrafili zaakceptować sztucznosci nowej mowy, koniecznosci ciągłej uwagi jak mówią i rezygnacji ze spontanicznosci mowy. Dla nich taka mowa jest gorsza niż jawne jąkaniem, z którym pacjent się pogodził. Dobrym przykładem jest wpis 4037. Moje przemyślenia na temat Terapii jąkania metodą Arutiunian prowadzonej przez Ewe... w księdze gości strony Jąkanie – mity i fakty.

Duża grupa nie mogła znieść izolacji społecznej wynikajacej z ograniczeń narzucanych przez Terapię, a zwłaszcza wolną mowę.

Odnośnie małych dzieci – docierajace do mnie informacje nie są zachęcające. Niektóre dzieci stają się bardzo nerwowe, inne przestają nawet mówić. Odnośnie terapii dzieci prof. L. Arutiunian napisała w książce "Jak leczyć jąkanie" : "Od samego początku sformułowania nowej metody dużą uwagę poświęcano jej przystosowaniu do pracy z dziećmi. Chcemy poświęcić temu zagadnieniu osobną książkę, a w tej chwili można tylko zaznaczyć, że metoda została zaadoptowana i jest stosowana z sukcesem w wielu przedszkolach do korekcji jąkania u dzieci 5-6 letnich. " Jak w tej sytuacji można prowadzić Terapię małych dzieci w grupach z osobami dorosłymi i powowływać na autorytet Pani profesor? Nie rozumię!

Niektórzy terapeuci stosujący tą metodę najwyraźniej nie wierzą w jej skuteczność, bo choć zawsze twierdzili, że jest w 100% skuteczna (gdy pacjent stosuje się do ich zaleceń), to ją mocno modyfikują wydłużając jej czas nawet do 3 lat (kiedyś Terapia trwała jedynie pół roku), dodają nowe ekstremalne zadania (np. wolne pytania przez ulicę, wystąpienia: moje dziecko jest kaleką – ono się jąka!, pamiętniki pacjenta) oraz przyjmując na terapię małe dzieci - może mając nadzieję, że dzięki temu łatwiej odniosą sukces.

Postulaty wobec Terapeuty i Terapii

Kierując się uczciwością wobec pacjentów Terapeuta powinien umożliwić im podjęcie świadomej decyzji o udziale w terapii oraz podjąć działania ograniczające ryzyko nieudanej terapii, a w razie nieudanej terapii podjąć działania zmniejszające traumę Pacjenta. Moje propozycje w tym względzie:

  1. Postawienie realistycznego celu terapii – normalizacji mowy, a nie wyleczenia z jąkania. Obiecywanie wyleczenia z jąkania sensu stricto jest wg mnie nieetyczne, a ponadto powoduje, że pacjenci mają nierealistyczne oczekiwania, w rezultacie większość pacjentów ma poczucie klęski zaczynając się ponownie jąkać np. po roku lub po kilku latach.

  2. Terapeuta przed rozpoczęciem terapii powinien informować o:

    1. o skuteczności terapii w oparciu o prowadzone statystyki – szczegółowe dane dla różnych grup wiekowych, rożnych poziomów lęku społecznego - po roku, dwóch i pięciu latach.

    2. metodzie leczenia i przebiegu terapii,

    3. trudach i niezbędnym wysiłku pacjenta aby ukończyć Terapię,

    4. możliwych skutkach negatywnych wynikający z dużej trudności zadań i związanego z nim wysokiego poziomu stresu,

    5. alternatywnych metodach terapii,

- tak aby pacjent mógł świadomie podjąć decyzję o podjęciu Terapii.

  1. Terapeuta w oparciu o wywiad wstępny, badania psychologiczne oraz swoje doświadczenie powinien dokonywać kwalifikacji Pacjentów na Terapię i mieć świadomość odpowiedzialności za podjęte decyzje. Powinien ustalić, które osoby mają niewielkie szanse na ukończenie Terapii i poinformować o tym fakcie Pacjenta, zalecając określoną terapię psychologiczną przed ponowną kwalifikacją na Terapię Jąkania.

  2. Terapia powinna uwzględniać stan psychiczny, poziom lęku pacjenta. Wskazane byłoby tworzenie grup terapeutycznych z uwzględnieniem profilu osobowości i poziomu lęku społecznego pacjentów. Terapeuta mógłby też wskazać tym osobom metody bardziej dla nich odpowiednie.

  3. Terapeuta powinien informować, że działanie sugestii i innych technik zapobiegających jąkaniu ma czas ograniczony i jeśli nie wykorzystają go w pełni na konfrontację ze swoimi lękami to stracą szansę na osiągnięcie sukcesu w terapii.

  4. Tym co najbardziej dokucza osobom jąkającym się, nie jest sama niepłynność mowy, lecz lęk i jego dalekosiężne skutki. Lęk przed mówieniem, lęk przed jąkaniem, ośmieszeniem i poniżeniem. Gdyby nie te skutki psychologiczne, to samo jąkanie nie byłoby dla większości zbyt uciążliwe. Terapeuta jąkania powinien być więc, przede wszystkim, dobrym psychoterapeutą rozumiejącym istotę lęków osób jąkających się i potrafiącym pomóc pacjentom w uświadomieniu sobie tych lęków, oraz w radzeniu sobie z nimi w sposób odpowiedni.

  5. Terapia powinna zostać zmodyfikowana, tak aby nie obciążać nadmiernie psychiki pacjenta. Powinna w większym stopniu uwzględniać wiedzę psychologiczną oraz metody (np. terapia behawioralno-poznawcza - CBT) i standardy terapeutyczne stosowane w psychologii (m.in. udział sperwizora w terapii). W szczególności ekspozycja na lęki powinna być stopniowana i uwzględniać poziom lęku pacjenta.

  6. Wyolbrzymianie jąkania na terapii nie powinno mieć miejsca, zamiast tego powinno się wprowadzić elementy terapii behawioralno-poznawczej mające na celu odczulenie jąkania, pracę z jego lękami związanymi z komunikacją interpersonalną.

  7. Kluczowym dla wielu jąkających się jest poczucie pewności siebie – wg mnie w tej terapii nie został on uwzględniony w należyty sposób.

  8. Wyolbrzymianie winy pacjenta, przez Terapeutę, w przypadku niepowodzenia też nie powinno mieć miejsca ponieważ:

    1. Terapeuta podjął się leczenia danego Pacjenta, znając wyniki jego badań psychologicznych i po przeprowadzeniu z nim wywiadu. Widocznie podjął błędną decyzję przyjmując Pacjenta na Terapię, pochopnie oceniając, że ukończy Terapię z sukcesem, bez szkody dla własnej psychiki.

    2. Terapeuta widocznie zbyt oględnie przedstawił trudy Terapii i Pacjent uznał, że jest w stanie ją ukończyć.

  9. Przypominam, że wrażliwe dane osobowe ujawnione przez Pacjenta w czasie Terapii (np. w Pamiętniku) podlegają ochronie prawnej i ich ujawnienie podlega odpowiedzialności karnej. Groźba ich ujawnienia przez Terapeutę jest co najmniej nieetyczna.

  10. Wg mej oceny Terapia ta (w kształcie w jakim ją znam) nie jest odpowiednia dla małych dzieci, a w żadnym wypadku nie dzieci nie powinny być w grupie z młodzieżą i dorosłymi. Terapia dzieci powinna odbywać się w odrębnych grupach, aby zmniejszyć ich stres prowadząc Terapię wyłącznie w formie zabawy!


Mam nadzieję, że Terapeuci traktują Terapię przede wszystkim jako odpowiedzialną służbę w imię dobra Pacjenta, a nie świetny biznes i wezmą sobie do serca te uwagi, choć czasami nachodzą mnie wątpliwości...

Metoda prof. L. Arutiunian nie została na tyle zbadana i dopracowana, aby mogła stanowić standard w normalizacji mowy osób jąkających się. Celowo nie piszę o „leczeniu jąkania”, bo byłoby to daleko idące nadużycie. Sugerowałoby, że celem terapii jest wyleczenie z jąkania, zaś podążając za Wikipedią: „wyleczenie - oznacza osiągnięcie takiego stanu osoby poddawanej leczeniu, że prawdopodobieństwo ponownego zachorowania na tę samą chorobę jest takie, jak prawdopodobieństwo zachorowania na tą samą chorobę dowolnej osoby z populacji ogólnej”. Niestety w przypadku jąkajacych się osób dorosłych wprawdzie zdarzają takie przypadki wyleczenia, lecz są odosobnione.

Wierzę jednak, że metoda prof. L. Arutiunian po odpowiednich modyfikacjach, uzupełniona terapią behawioralno-poznawczą (CBT) mogłaby naprawdę przydatna dla wielu osób jąkających się. Niezbędna wydaje się jednak dogłębna analiza tej metody oraz jej modyfikacja, aby mniej obciążała pacjentów oraz ustalenie dla jakich pacjentów jest odpowiednia, a jacy pacjenci nie powinni wogóle brać w niej udziału.

Mam nadzieję, że tekst ten będzie przyczynkiem do dyskusji. Bardzo proszę o komentarze!

Dlaczego powstały ten blog?

Powstał dlatego, że po nieudanej terapii przeżywałem dysonans poznawczy, bo terapeutka i terapia wydawały się OK, ja włożyłem sporo zaangażowania i pracy w terapię, a jednak poniosłem klęskę – jąkanie stopniowo zaczęło wracać. Narastanie jąkania następowało powoli, ale bezlitośnie, aż wróciłem do stanu sprzed terapii. Chciałem po prostu zrozumieć dlaczego tak się stało. Szukałem wiedzy i informacji pomocnych w zrozumieniu przyczyny mej klęski. Trafiłem m.in. na forum Terapia - Fakty i mity" (zlikwidowane kilka lat temu). Rozmawiając z innymi frustratami dążyłem do zrozumienia mechanizmów terapii.

 ©Stutter.Stutter@gmail.com, Udzielam zgody na powielanie tekstu i zawartych w nim idei pod warunkiem podania źródła

7.10.2017

Bardzo proszę o kontakt: na e-mail (stutter.stutter@gmail.com) lub przez poniższy formularz

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *